FitLook - Mój pierwszy konkurs sylwetkowy
Półtora miesiąca przed konkursem postanowiłam, że wezmę w nim udział. Nigdy, przenigdy nie byłam
na diecie redukcyjnej ani nie ćwiczyłam dla sylwetki. Od zawsze sport miał dla
mnie zupełnie inne znaczenie, nie patrzyłam na efekt uboczny jakim jest piękne
ciało. Przygotowując się do konkursu musiała wprowadzić ograniczenia żywieniowe.
One były dla mnie najtrudniejsze, bo uwielbiam jeść. Wiadomo piękne ciało to
nie tylko trening ale ważna jest zbilansowana dieta bez cheat mealów. Na
szczęście jestem osobą, która jak coś postanowi to dopnie swego. Pierwsze dwa
tygodnie bez cukru były tragiczne. Pomyślałam nawet o rezygnacji ale jak nie ja
to kto da rade? W życiu trzeba być konsekwentnym, tak więc przełamałam się i z ochotą
układałam posiłki stopniowo obcinając kcal. W zasadzie przez dwa miesiące na
wadze utraciłam 5 kg. Z czego jestem dumna, bo masa mięśniowa została a tk.
tłuszczowa mocno spadła! Co do treningów, to była czysta przyjemność. Treningi
jakie robiłam do tej pory zostały. Dodałam jedynie ćwiczenia z dużym
obciążeniem na pośladki.
FitLook - moimi oczami
Do Warszawy
przyjechaliśmy o 16:00. Półgodziny po, machina ruszyła. Na backstagu zobaczyłam
wszystkich uczestników. Pomyślałam sobie.... "Masakra, jestem tu po to by
być w finale a nie przejdę nawet eliminacji". Ciała dziewczyn były odwodnione
i bardzo wycięte ale piękne. Kraty na brzuchu były standardem. Wylosowałam
numer 9, stojąc przy dziewczynach byłam niska i BLADA! Blada jak ściana, chodź
moje ciało było brązowe. Zrezygnowana już na starcie wyszłam na scenę w
pierwszej dziesiątce. Na scenie było ekstra po za tym, że nie umiałam pozować
:) Pierwsze wyjście było stresujące ale nie paraliżujące. Stanęłam przodem,
bokiem i tyłem. Po chwili usłyszałam jak mówi Natalia Gacka, jurorka, "pamiętajcie
to nie są zawody kulturystyczne tylko konkurs". Wzięłam to do siebie.
Podpatrzyłam jak robią to inne dziewczyny. Musze to napisać! Większość z nich
ruszała się idealnie, z gracją, lekkością i swobodą! Napatrzeć się nie mogłam.
Po naradzie jurorzy wyczytywali dziewczyny, które wchodzą do półfinału.
Zupełnie zaskoczona wyszłam po raz drugi na scenę. Wtedy czułam się dość
swobodnie a pozowanie przed obiektywami sprawiało mega frajdę! Pomyślałam
sobie: "jestem już spełniona. Przygotowania nie poszły na marne".
Serio, myślałam, że finał jest poza zasięgiem. W przerwie zjadłam czekoladę i
wreszcie się napiłam. Nie poprawiałam makeup'u ani włosów. Wszyscy zebraliśmy
się pod sceną. Nagle wyczytują mnie jako pierwszą wchodzącą do finału! WOW! Nie
mogłam w to uwierzyć, bo sylwetki dziewczyn były mega wyśrubowane! A w
finale.... W finale był zupełny luz, bo już dawno zrealizowałam cel. Pozowałam,
dobrze się bawiłam, czułam się spełniona. Co prawda konkurs się przeciągał a ja
byłam zmęczona, łapały mnie mega skurcze w nogi i plecy ale i tak chciałam dać
z siebie wszystko. W końcu przyjechałam po to! Burzliwe narady trwały a ja nie
biłam się z myślami, nie miałam żadnych oczekiwań co do pierwszej trójki! W
końcu ogłoszenie wyników! III miejsce zajmuje nr 9, Patrycja Kołacz! Coooo? Ja? Radość na maksa,
myślałam, że wyściskam Conrado Moreno :) Uścisk dłoni od najpiękniejszej kobiety
na sali, Natalii Gacki, był bezcenny. Szarfa, nagrody i flesze. Poczułam się
mega wyróżniona! Miejsce II zajęła Anna Dolata, która była moją faworytką a
pierwsze Monika Wyszomierska. Cały konkurs zakończył się przed 24! Zmęczeni ale
pełni pozytywnej energii szybko spakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu, bo przed nami była długa droga.
Podsumowując!
Z czystym
sumieniem polecam konkurs wszystkim tym, którzy chcą zyskać doświadczenie na
scenie, poznać gwiazdy polskiego fitnessu i zobaczyć jak wyglądają "zawody
od kuchni". Mnie się podobało i uważam swój występ za udany. Scena na tyle mnie się spodobała, że myślę o Debiutach, które odbędą się w lutym. Kto wie, może uda się przygotować formę i zobaczycie mnie po raz kolejny na scenie :D
zazdroszczę determinacji, mam na myśli tzw dietę, staram się jadać dobre, powiedzmy, że zbilansowane posiłki, ale sama wiesz....że ja lubię, ba, kocham jeść i to nie jest takie proste....choć ostatnimi czasy pilnuję się bardziej, niż kiedyś (kiedyś też nie musiałam, ale czas, metabolizm i inne czynniki robią swoje)...a to też Twoja zasługa, ale o tym już rozmawiałyśmy <3
OdpowiedzUsuńKibicujeMY dalej, Trenerko :)